Strony

wtorek, 7 lutego 2017

Rozdział 10. Rekonwalescencja

 Oyama-sensei szła właśnie spojrzeć na swoją pacjentkę. Z uwagi na ostatni raz, dała dziewczynie podwójną dawkę leków, więc nie było możliwości, aby wstała tak szybko jak poprzednio. Bynajmniej tak myślała. Tknięta jednak złym przeczuciem, postanowiła sprawdzić co u niej.
Wolnym krokiem weszła do sali patrząc przy okazji w jej kartę medyczną, którą dostała od swojej znajomej ze szpitala. Zauważyła, że już w wieku siedmiu lat miała liczne poparzenia oraz złamaną kość promieniową.
Kobieta pokręciła głową ze współczuciem coraz bardziej pogrążając się w lekturze. Jak jedna dziewczyna mogła tyle przeżyć w ciągu czternastu lat swojego życia? Spojrzała smutno na drzwi od gabinetu pielęgniarki. Zanim weszła do środka, w głowie miała obraz zmarnowanej, drobnej dziewczynki, która spała spokojnie na jednym z obecnych tam łóżek. Jakież było jej zdziwienie gdy zamiast uczennicy na łóżku leżała karteczka.
- Co? - powiedziała nieprzytomnie wpatrując się przed siebie.
Tymczasem Akiko zdążyła już wstać i razem z Noriko poszła na śniadanie. Wesoła brunetka wpatrywała również wzrokiem swoich przyjaciół, by się do nich dosiąść. Gdy tylko ich zauważyła, podskoczyła w miejscu, by zwrócić ich uwagę na sobie, po czym pociągnęła koleżankę za sobą.
- Chodź! - uśmiechnęła się szeroko - Tam usiądziemy.
Podczas gdy zielonooka w podskokach zmierzała do nich, Anna, Yoh i Manta, jak na zawołanie, przestali jeść oraz z szokiem wymalowanym na twarzy obserwowali ją. Gdy tylko dziewczyny przysiadły się do stołu, rozmowę zaczął Asakura.
- Nic ci nie jest? - spytał, a na jego zazwyczaj promiennej twarzy pojawiły się zmarszczki zmartwienia.
- A co ma być? - brunetka przekrzywiła głowę w bok mrużąc oczy. Czyżby o czymś zapomniała?
Kyoyama westchnęła z politowaniem.
- Ale nas przestraszyłaś! - odezwał się Manta wypuszczając powietrze z płuc z ulgą - Naprawdę źle to wyglądało.
- Myślałam, że będziesz leżeć w łóżku cała wycieczkę - wtrąciła blondynka popijając herbatę.
- Też, tak myślałam - niespodziewanie oznajmiła zielono-brązowowłosa - Jeszcze się nie witałam - kiwnęła głową paczce przyjaciół - Jestem Natsuki Noriko.
- Jestem Yoh - chłopak uśmiechnął się szeroko - A to Manta i Anna - wskazał na siedzące wokół niego osoby.
- Kyoyama Anna - dopowiedziała czarnooka przywracając oczami, po czym kiwnęła na chłopaków - Asakura Yoh i Oyamada Manta.
Noriko posłała jej wdzięczny uśmiech i usiadła obok Akiko, która zdążyła już nałożyć sobie na wolny talerz dwie bułki, trzy parówki, ser, szynkę, kilka plasterków ogórka i pomidora oraz ketchup.
Manta spojrzał na nią niepewnie.
- I ty to wszystko zjesz? - spytał zdziwiony.
- Tak, a czemu nie? - przekrzywiła głowę w prawo wypychając do ust kawałek jajka, które przed chwilą zabrała ze stołu obok - Głodna jestem - wzruszyła ramionami po czym rozejrzała się na boki - Nie sądziłam, że będzie tu szwedzki stół na każdym stoliku.
- Bo nie ma - odparła Anna wskazując na środek sali gdzie było połączone kilka stołów na których leżało jedzenie - To my sobie przenieśliśmy wszystko na talerzykach.
- Aha - skwitowała Aki dalej pałaszując.
- A ty w ogóle możesz tyle jeść? - Natsuki zmarszczyła brwi - W końcu niedawno miałaś podłączoną kroplówkę.
- Skąd to wiesz? - spytała zdziwiona Akiko. Nie sądziła, że wpuszczali kogokolwiek do sali.
Noriko wskazała na ranę po ukłuciu na ręce brunetki.
- Kiedyś sama miałam kroplówkę, nie było tak trudno zgadnąć - wzruszyła ramionami - Poza tym, gdyby po utracie krwi nie dali ci kroplówki, to byliby głupcami - włożyła do ust kawałek kanapki, która przed chwilą sobie zrobiła.
- Miałaś podłączoną kroplówkę?! - zielonooka wytrzeszczyła oczy i otworzyła usta, sprawiając, że kawałki jedzenia prawie z nich wyleciały.
- Tak - machnęła ręką - Stare dzieje, a teraz, proszę cię, zamknij swoją buzię.
Akiko przełknęła resztki pożywienia.
- Ale jak to?! - dalej drążyła temat.
- Nieważne - Noriko przewróciła oczami - A może ty byś wreszcie powiedziała co się dokładnie wydarzyło?
Nagle Akiko zastygła w bezruchu zatrzymując nawet pracę swojej szczęki, do której przed chwilą ponownie wrzuciła kanapkę. I co ona miała im powiedzieć? Że jak idiotka dała się zepchnąć ze skarpy? Nie było takiej opcji. Dziewczyna pod naporem naglących spojrzeń przyjaciół przełknęła resztę pokarmu i zrobiła skwaszoną minę.
- Muszę o tym mówić? - spytała, na co wszyscy obecni pokiwali głowami.
Akiko jęknęła.
- No, skoro muszę – wymamrotała
wpychając sobie do ust kolejną porcję jedzenia.
- Bo ja, spadłam, ze, skarpy – co każde słowo przerywała tłumaczenie, aby rozdrobnić żywność w ustach.
Noriko przewróciła oczami.
- To już wiemy. Pytamy się jak to zrobiłaś.
- Bo to, było, tak, że...
- Czy mogłabyś najpierw łaskawie zjeść, zanim zaczniesz nam opowiadać? - spytała zirytowana blondynka.
- Dobrze – Aki roześmiała się nerwowo. W duchu zastanawiała się jednak, jak ona może do licha im zwiać?
Wtem, jak odpowiedź na modły młodej Saji, pojawiła się pielęgniarka, która rozpaczliwym wzrokiem kogoś szukała. Jej spojrzenie zatrzymało się na Akiko, przy czym nauczycielce wyskoczyło kilka pulsujących żyłek na czole.
- Saji Akiko – powiedziała chłodnym, jakby pozbawionym emocji głosem – Za mną.
Kobieta miała na tyle donośny głos, że usłyszeli ją wszyscy uczniowie, razem z zdezorientowaną kadrą opiekunów. Bo przecież jak to możliwe, aby Akiko nie było w sali? Brunetka była za to w siódmym niebie. Powstrzymując uśmiech ulgi, który chciał wykwitnąć na jej twarzy jak najprędzej, wepchnęła do ust ostatni kawałek kanapki i wstała.
- Chyba muszę iść – odparła i odwróciła się na pięcie w stronę Oyamy-sensei.
Po chwili była już obok niej i razem zaczęły się oddalać w stronę głównego budynku. Już z daleka można było usłyszeć pretensje nauczycielki. Manta westchnął.
- Ktoś może wie, o co jej chodziło? - spytał odkładając sztućce na pusty już talerz.
- A kto mógłby wiedzieć? - Noriko wzruszyła ramionami – Muszę już iść – powiedziała wstając z miejsca – Co prawda było krótko, ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś pogadamy – uśmiechnęła się delikatnie, po czym zakładając swój kaptur z powrotem na głowę wmieszała się w tłum uczniów, którzy odnosili brudne naczynia.
- Jasne – powiedział Yoh wyszczerzając swoje zęby i machając Natsuki na pożegnanie.
Nagle Manta odetchnął z ulgą.
- Czy tylko mnie ona przerażała? - spytał Oyamada.
- Hęę? - zdziwił się szatyn – Niby czym?
- Szczerze to sam nie jestem pewien – chłopak podrapał się po głowie – Ale jest w niej coś przerażającego.
- Ja tak nie uważam – oznajmił Asakura przekrzywiając głowę w prawo.
- Bo ty każdego traktujesz jak przyjaciela! - oburzył się.
- Być może – Yoh roześmiał się serdecznie.
- Ty to mnie kiedyś wykończysz...
Anna zmarszczyła brwi nie zwracając najmniejszej uwagi na rozmowę chłopaków. Coś było nie tak w zachowaniu Akiko. Nie chodziło tylko o to, że nie chciała im powiedzieć prawdziwej historii. Cała mowa ciała brunetki zdradzała, że coś przed nimi ukrywa. Blondynka zastanawiała się czy ma to coś wspólnego nie tylko z upadkiem, ale również duchem wilka z lasu, który nagle zniknął, gdy tylko Aki była już w stanie stabilnym. Kyoyama zacisnęła usta w wąską kreskę zastanawiając się o co właściwie w tym wszystkim chodzi. Nienawidziła, gdy o czymś nie wiedziała. Zamyśliła się usiłując przypomnieć sobie jakikolwiek moment w jej wspomnieniach związany z duchem wilka. Wtem przypomniała sobie o pewnym wydarzeniu sprzed kilku tygodni.

Manta szorował właśnie garnki, gdy Akiko wybiegła z Funbari Onsen.
- Hę? - zdziwił się - Coś się stało? - wymamrotał wycierając mokre ręce i idąc do przedpokoju w którym spotkał Yoh - Wiesz może co się stało?
Szatyn na to wzruszył ramionami.
- Wracać do pracy! - rozkazała nagle Anna, przez co przyjaciół przeszły dreszcze.
- Hai! - krzyknęli chórkiem wracając do swoich obowiązków dając sobie porozumiewawcze spojrzenie. Pogadamy o tym później, pomyślał Morty po czym wrócił do szorowania garów.
Przez następne piętnaście minut czyścił i szorował naczynia, po czym zadowolony, że nareszcie skończył, poszedł odłożyć je do schowka. W drodze przez przedpokój chłopak usłyszał dzwonek do drzwi. Zmarszczył brwi i odwrócony w stronę wejścia do domu zauważył wesołą Akiko przechodzącą przez próg. Tuż za nią stał wielki, biały wilk. Dziewczyna zdawała się nic z tego nie robić najnormalniej w świecie zdejmując buty. 
Wilk zawarczał, a koraliki wplątane w jego sierść zabrzęczały niebezpiecznie. Manta upuścił garnki z wrażenia.
- O mój Boże, jesteś szamanem?! Szamanem, prawda?! - wykrzyknął przestraszony blondynek.
Tuż po jego wrzasku duch wilka zniknął.

Anna złapała się za czoło. To o tym opowiadał im wtedy Morty.
- Coś się stało Anno? - spytał zmartwiony Yoh. W końcu jeszcze przed chwilą, wydawało się, że miała dobry humor. Bynajmniej jak na nią.
- Nic - odparła masując sobie skronie - Posprzątaj za mnie, muszę gdzieś pójść - rozkazała po czym wstała i ruszyła w tylko sobie znanym kierunku.
Manta uniósł brwi zdziwiony.
- Na pewno wszystko z nią ok?
Asakura uśmiechnął się. Był strapiony zachowaniem przyjaciółek, jednak nie dał tego po sobie poznać. W końcu każdy kiedyś potrzebuje trochę czasu dla siebie, prawda?
- Nie wiem - roześmiał się powodując załamanie u Oyamady.
- Ty się nigdy nie zmienisz.
Tymczasem Akiko siedziała w gabinecie pielęgniarki po raz kolejny w ciągu tak krótkim czasie.
- Czemu musiałam tutaj wrócić? - narzekała, gdy Oyama-sensei zaczęła robić jej różne badania – Przecież nic mi nie jest.
- To już ja stwierdzę, czy nic ci nie jest – odparła odwracając się z powrotem do Aki z aparatem do mierzenia ciśnienia – Poza tym, jak mogłaś być tak nieodpowiedzialna i sobie stąd wyjść bez żadnego pozwolenia! A jeśli byś zasłabła po drodze?! - bulwersowała się nauczycielka.
Akiko tylko uśmiechnęła się smutno.
- Przeżyłam już gorsze rzeczy, sensei – zdjęła swoją bluzę, aby kobieta mogła założyć jej urządzenie na rękę – Stąd wiedziałam, że taki mały spacerek nic mi nie zrobi.
Nauczycielka zamilkła włączając ciśnieniomierz. Doprawdy, pomyślała, jakiego ta dziewczyna musiała mieć pecha, że już w tak młodym wieku tyle przeszła. Pokręciła głową kontynuując badania.
- To nie zmienia faktu, że zachowałaś się nieodpowiednio.
Brunetka burknęła coś w odpowiedzi.
- Wygląda na to, że rzeczywiście wszystko jest w porządku – pielęgniarka westchnęła – Możesz już iść, ale masz się tutaj stawiać co dwie godziny.
- Cztery – negocjowała.
- Nie – nauczycielka spiorunowała ją wzrokiem.
- Cztery godziny – dziewczyna nie ustępowała.
Kobieta złapała się za skronie usiłując powstrzymać nadciągającą migrenę.
- Trzy, a teraz już idź, póki nadal mam humor puścić cię wolno – odparła biorąc w ręce kartę medyczną Akiko i uzupełniając w niej luki.
- Dobrze! - zielonooka uśmiechnęła się szeroko i skinęła nauczycielce na pożegnanie, po czym wesoła wyszła z pomieszczenia.
Oyama-sensei pokręciła tylko głową. Kiedy ostatnio była taka bezradna wobec ucznia? Westchnęła załamując ręce. Chyba nigdy.
Anna szła rytmiczne zmierzając do ścieżki, którą dzień wcześniej wyruszali do lasu. Musi się w końcu czegoś dowiedzieć prawda? Bo jeśli nie ona to kto? Postanowiła, że pójdzie do skarpy z której spadła Akiko. Może tam się czegoś dowie przywołując pobliskie duchy.
Dziewczyna ukradkiem prześlizgnęła się obok drzemiącego dorosłego pilnującego wejścia do lasu. Od wypadku Akiko nauczyciele zabronili uczniom do niego wchodzić, praktycznie nie wyjaśniając przyczyny zakazu. Wyjaśnili tylko, że dzieci nie mogą same tam chodzić, a nie tak dawno sami ich nakłaniali do biegu na orientacje. Anna zagryzła wargę z irytacji. Nie dość, że nic nie wyjaśnili innym uczniom, nic nie powiedzieli o stanie Akiko to jeszcze chcieli zatuszować sprawę. Mniej więcej też dlatego Kyoyama i reszta, mimo że przyszli pierwsi do kampusu i to jeszcze w najkrótszym czasie, nie dostali obiecanej nagrody. Anna po części to rozumiała. W końcu dorośli nie chcieli aby uczniowie dowiedzieli się o wypadku Akiko, co jednak było nieuniknione, zwłaszcza jak zielonooka na świeżym powietrzu zazwyczaj kipiała energią i pomijając to, że teoretycznie z nikim nie rozmawiała to i tak było jej pełno. Gdy jeszcze tego samego dnia zaczęły się plotki o stanie Saji nauczyciele oznajmili, że zemdlała z nieznanego powodu i uderzyła się w głowę.
Anna westchnęła zastanawiając się nad głupotą tamtej wypowiedzi. Uznała, że dorośli mogli chociaż wymyślić bardziej wiarygodne kłamstwo. Oczywiście później złapali świadków całego zajścia, czyli Anne, Yoh i Mante, oraz delikatnie mówiąc kazali im milczeć o prawdzie, by nie denerwować innych uczniów. Czarnooka prychnęła. Jakby przejmowali się stanem psychicznym dzieci, a nie dobrym imieniem szkoły. Przynajmniej obiecali im dobrą ocenę z wybranego przez siebie przedmiotu za wygranie wyścigu i utrzymanie całej sprawy w tajemnicy.
Po kilku minutach podróży blondynka dotarła do celu. Wziąwszy głęboki wdech stanęła na skraju przepaści i zdjęła swoje korale z szyi. Naszyjnik, jakby tchnięty nadprzyrodzoną mocą, zaczął się unosić na wysokości klatki piersiowej dziewczyny.
- Duchy w ciemnościach, jeżeli słyszycie moje korale... - zaczęła mamrotać, a biżuteria coraz mocniej lśniła niecodziennym blaskiem.
Nagle przed Anną pojawiły się małe, lewitujące stworki.
- Co się tutaj wczoraj stało? - zapytała duszki tonem nakazującym natychmiastową odpowiedź.
Akiko wzięła głęboki wdech zanim wyszła z głównego budynku. Czuła jak jej ramię drętwieje z bólu i zaciśniętego zbyt mocno bandaża. Nie mogła jednak pokazać tego po sobie. Nie chciała aby inni się o nią martwili. Nie chciała również wracać do gabinetu pielęgniarki więcej niż trzeba było. Brunetka czuła się tam jak w szpitalu, a po tym czasie jaki tam spędziła nie miała zamiaru tam więcej wracać. Szła więc powoli i sztywno nie nadwyrężając mięśni oraz nie marnując zapasów pozostałej jej energii. W tamtej chwili marzyła tylko aby wrócić do domku i w pozostały jej wolny czas odpoczywać razem z książką, którą pożyczyła od Anny. Niestety jej plany pokrzyżował pewien blondyn, który zauważając zielonooką postanowił jak najszybciej do niej podbiec.
- Saji-chan, nic ci się nie stało? - zaczepił ją zmartwiony Teranaga łapiąc ją za obolałe ramię.
Akiko syknęła czując jeszcze większy ucisk na ranie, po czym nieco zbyt gwałtownie wyrwała się chłopakowi.
- Przepraszam! - fiołkowooki spanikował – Nie chciałem cię zranić! - powiedział na jednym wdechu podnosząc do góry ręce.
Akiko wymusiła uśmiech starając się zignorować narastający ból.
- Nic się nie stało Teranaga-kun – odparła nad wyraz spokojnie – Muszę już iść - z tymi słowami wyminęła go i ruszyła przed siebie.
Hiro za to stał w miejscu z szeroko otwartymi ustami. Po chwili odwrócił się gwałtownie aby spojrzeć na Akiko, lecz ta już zniknęła za drzwiami drewnianego domku. Zmarszczył brwi i pokręcił głową. Czy to mu się tylko wydawało...? A może naprawdę to zobaczył? Chłopak podrapał się w tył głowy postanawiając, że zastanowi się nad tym później. W końcu to niemożliwe by Akiko, ta Akiko, miała oczy bez wyrazu, przyklejony fałszywy uśmiech do twarzy i... Nie, to niemożliwe. Zaśmiał się pod nosem z absurdu swoich myśli. To po prostu niemożliwe. Z takimi myślami spojrzał ostatni raz na drzwi w których zniknęła zielonooka i krzywiąc się zaczął iść. Postanowił nie zawracać sobie głowy tą sytuacją stawiając na przewidzenia spowodowane zmęczeniem. W końcu to niemożliwe... Prawda?
Toshiyuki otworzył oczy z wielkim trudem. Jego powieki były ciężkie i powolne, a jego głowa bolała niemiłosiernie. Rozejrzał się dookoła nie poznając otoczenia. Jasne ściany, kilka łóżek oddzielonych parawanami i cisza przerywana od czasu do czasu szeptami innych osób i denerwującym pikaniem jakiegoś urządzenia. Szatyn podniósł się powoli nie rozumiejąc co się dzieje. Dlaczego, na litość Boską, był w szpitalu? Gdy już usiadł zacisnął mocno powieki i złapał się dłońmi za głowę usiłując powstrzymać narastający ból. Po paru minutach czuł się jakby ktoś nieprzerwanie walił w jego czaszkę młotkiem, próbując dostać się do jej zawartości.
Błękitnooki jęknął zagryzając wargę. Miał wstrząs mózgu. Nie pamiętał co się stało, że aż tak się urządził. W jednej chwili zasłabł i szedł usiąść na kanapę odpocząć, a w następnej chwili usłyszał trzask i zauważył odłamki wazonu na podłodze leżące tuż obok niego.
Toshi przerzucił swoje nogi przez framugę łóżka i wstał. Bardzo powoli, żeby się nie nadwyrężać, podszedł do drzwi na korytarz, aby zawołać pielęgniarkę. Ku jemu zadowoleniu, gdy tylko jakaś pani z personalu go zobaczyła to natychmiast do niego podbiegła. Chłopak wykrzywił swoje usta w coś, co miało być uśmiechem, choć bardziej przypominało grymas bólu.
- Co ty tutaj robisz? - szatyn usłyszał panikę w jej głosie – Nie powinieneś wstawać w twoim stanie!
- Ja wiem, sensei – odparł spokojnie – Chciałem się tylko zapytać ile szwów mi założono i jak długo muszę jeszcze tutaj przebywać. Nie chciałbym w końcu zabierać łóżka bardziej potrzebującym pacjentom oraz nie jestem pewien do jakiego szpitala mnie zabrano. W końcu, jeśli to jest jakaś prywatna klinika to wolałbym się wypisać już teraz, aby nie przepłacać – wyjaśnił wpatrując się w szok wymalowany na twarzy młodej kobiety.
- O-oczywiście – pisnęła zestresowana – Już wołam doktora, o-on wszystko wyjaśni.
- Dziękuję – odpowiedział uprzejmie i odwrócił się na pięcie wracając do łóżka.
Po jakimś czasie przyszedł lekarz. Zanim cokolwiek powiedział najpierw go zbadał, czy aby na pewno wszystko w porządku. Toshi miał ochotę przewrócić oczami. Przecież już na pierwszy rzut oka widać było, że nie było w porządku. Nie chciał jednak być niegrzeczny przy ich pierwszym spotkaniu, dlatego posłusznie wykonywał polecenia mężczyzny i odpowiadał na jego pytania. No cóż. Bynajmniej próbował odpowiadać zgodnie z prawdą na te które mógł. Chłopak wiedział co powiedzieć, aby wypuścili go do domu. Poza tym nie wiedział ile czasu spędził w tym szpitalu, czy gdzie tam był. Z racji tego, że nie było przy nim jego siostrzyczki mógł wywnioskować, że ta jest jeszcze na wycieczce, ale nie mógł tego założyć od razu. Być może właśnie wróciła do domu i przestraszyła się tego, że Toshiyuki'ego tam nie ma. W takim wypadku musiał natychmiast wrócić. Szatyn nie może dopuścić do tego aby Akiko się martwiła. Nie może. Błękitnooki nie chce już nigdy w życiu patrzeć na jej zlęknione zielone oczy, jej potargane włosy, na jej drżącą wargę i jej łzy spływające ciurkiem po zaczerwienionych policzkach. Tak jak wtedy, kiedy zostali sami.
- Który dzisiaj jest dzień? - spytał nagle.
Doktor zmarszczył brwi.
- Nikt ci nie powiedział? Jest sobota. Na szczęście szybko się obudziłeś. Zostałeś tutaj przywieziony wczoraj około godziny siedemnastej – odparł kontynuując badania.
Toshi spojrzał na jedyny zegar w pomieszczeniu wiszący nad drzwiami. Była godzina czternasta, co znaczyło, że jednak nie miał tak poważnego urazu, bo z tego co mu powiedział mężczyzna przed nim spał tylko około jednej doby. Co znaczyło, że mógł wrócić do domu jeszcze dzisiaj.
- Kiedy mogę się wypisać?
- Nie tak szybko, chłopaku, naprawdę chcesz tak szybko sobie stąd iść? - sensei zaśmiał się cicho, aby rozluźnić atmosferę – Powinieneś zostać jeszcze choć jeden dzień na obserwacji – odparł wpatrując się w jakąś teczkę, najprawdopodobniej kartę medyczną Toshi'ego.
- Dlaczego miałbym zostać dłużej niż jest taka potrzeba? - błękitnooki skrzywił się. Nienawidził szpitali.
- Zostań chociaż do przyjazdu policji – namawiał go lekarz.
Szatyn westchnął cierpiętniczo. Musiał więc zostać aż go nie przesłuchają, nie spytają się czy wszystko z nim w porządku i nie spiszą raportu. Toshi nie chciał tyle czekać. Wiedział ile to zajmuje. Jeśli byłaby to jakaś poważniejsza sprawa widywałby policjantów jeszcze przez kilka następnych miesięcy. Jednak chwila, moment. Policjanci? Przecież błękitnooki tylko zasłabł i się przewrócił.
- Jaka policja? - spytał się zdziwiony.
- Chłopcze, zostałeś zaatakowany – mężczyzna spojrzał na niego troskliwie – Prawdopodobnie przez złodzieja z tego co słyszałem.
Zszokowany Toshiyuki otworzył szerzej oczy. W końcu kto chciałby okraść ich dom? Przecież nie byli bogaci, chłopak musiał nawet chodzić do pracy na pół etatu, aby zapłacić za rachunki. Poza tym Toshi wiedział, że do domu, do którego się wprowadzili, nikt nie wchodził od lat, bo wszyscy się bali, że tam straszy. A więc dlaczego?
Szatyn zagryzł dolną wargę. Intuicja podpowiadała mu, że to nie mógł być zwykły rabunek.


~~~~~~~~~~

Szczerzę mówiąc mam ochotę strzelić sobie w głowę. Albo chociaż siebie kopnąć, chociaż wiem że to niemożliwe -,-
Pozdrawiam



Aria